Czy życie bez dziecka może mieć sens? Czy da się w ogóle mieć fajne życie bez dziecka? Dziesięć długich lat żyłam, zadając sobie te pytania, nie mogąc znaleźć odpowiedzi. Nieśmiałe „podpowiedzi” osób z najbliższego otoczenia wcale nie pomagały w znalezieniu wewnętrznej harmonii w obliczu dręczących pytań. Dzisiaj, kiedy podczas rozmów o niepłodności i staraniach z innymi kobietami pada to pytanie, przeżywam de ja vu. Szczerze mówiąc, to, że sama żyję z niepłodnością, wcale mi nie pomaga w odpowiadaniu na to pytanie. Nie dlatego, bo nie znam odpowiedzi, ale dlatego, że nie każda osoba jest gotowa ją usłyszeć. Moje osobiste doświadczenia z niepłodnością tak bardzo mnie uwrażliwiły na emocje innych osób, że czasami czuję wręcz blokadę, aby komuś jednoznacznie odpowiedzieć nawet na prozaiczne pytania. Żeby była jasność, pytanie o sens życia bez dziecka w obliczu niepłodności, do prozaicznych nie należy. Ale chwilowo mam przebłysk i chwała przemyśleń (mądrych) spływa na mnie nie wiadomo skąd, domagając się ujścia z mojej głowy. Zatem pozwólcie, że popełnię wywód na ten temat.
Zanim jednoznacznie odpowiem na postanowione wyżej pytanie o to, czy życie bez dziecka może być fajne i wartościowe, muszę tutaj postawić kolejne pytanie — otwarte. A co powoduje, że „fajność” swojego życia łączysz bądź uzależniasz z posiadaniem dziecka? Co takiego sprawia, że zastanawiasz się nad tym, jak będzie w przyszłości bez kogoś, kogo tu i teraz nie masz i nie wiesz, jak to jest mieć tego kogoś? Dobra, wiem, że wjechałam z grubej rury i możesz poczuć złość, czytając postawione tu pytania, zwłaszcza że zadaje je ktoś, kto już ma dziecko! Mam nadzieję jednak, że przeczytasz do końca, bo chcę ci wyjaśnić, dlaczego tak mocno szturchnęłam.
Jedyna jednoznaczna odpowiedź na pytanie, czy można mieć fajne życie bez dziecka? to, TO ZALEŻY. Do tej pory nie znalazłam w żadnej literaturze dowodów na to, że życie bez dziecka będzie fajne lub niefajne. Dokładnie tak samo, jak nie ma jednoznacznych odpowiedzi na to, czy życie z dzieckiem może być fajne. Życie będzie takie, jakie je sobie zbudujesz, a to zależy od wielu prozaicznych i złożonych czynników. Czy będzie łatwo? Ni cholery! Czy będziesz mieć emocjonalne wzloty i upadki? To pewniejsze niż cokolwiek. Czy będziesz wypierać, bywać silna i słabsza, mieć motywację i całkowity jego brak? Oczywiście! Czy będziesz się obwiniać, mieć pretensje do swojego ciała, wyć z rozpaczy i być wściekła na cały świat? Tak! Czy to wszystko jest potrzebne, żeby znaleźć swoje własne odpowiedzi na tej cholernej, niesprawiedliwej drodze do macierzyństwa? To potrzebniejsze niż to całe „odpuść, to się uda” No bo niby czemu miałabyś odpuszczać coś, na czym ci najbardziej zależy? Uważam, że wściekłość i płacz są tak samo potrzebne jak umiejętność odpuszczania (nie mylić z poddawaniem się) Tylko tutaj znowu nie wszystko jest dla wszystkich. Jedna osoba będzie chciała i potrzebowała, ulgi przez rozpacz a druga uzyska, ulgę przygotowując szczegółowy plan leczenia, wizyt i organizacji wolnego czasu, specjalnie nie wgłębiając się w emocje.
Potrzebujesz i płaczu i rozsądku
I w zasadzie im szybciej oswoisz się z myślą, że znalezienie odpowiedzi o sens życia bez dziecka wymagają równowagi tych sprzecznych stanów, tym lepiej dla ciebie. Psychologia daje nam dzisiaj sporo narzędzi wspierających „oswojenie” trudnych życiowych wydarzeń, między innymi terapię płaczem oraz poznawczo behawioralne techniki, które pomagają w zrozumieniu, oswojeniu i zaakceptowaniu nieprzyjemnych wydarzeń. Starania o dziecko bardzo często krążą wokół fundamentalnych pytań, takich jak sens życia. Nagłe i niespodziewane przeszkody na drodze do zaplanowanego i bardzo wyczekiwanego rodzicielstwa mogą przerodzić się w traumę i podważać sens związku, życia, pracy, istnienia…
W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy życie może być fajne, pełne i sensowne w obliczu nieplanowanej bezdzietności będziesz raz czerpać z rozsądku, raz z roztrzaskanych na milion kawałków cząstek nadziei na macierzyństwo. Będziesz się kleić i formować na nowo i to potrwa dłużej niż krócej, zanim zaczniesz dostrzegać, że każda rysa na twojej duszy jest piękniejsza niż najgładsza gładkość życiowych perypetii. Być może nigdy nie dojdziesz do tego etapu i będziesz szła przez życie wkurwiona jak byk, w tej sytuacji mam do ciebie jedną prośbę, proszę, nie miej z tego powodu dodatkowych wyrzutów sumienia. Pozwól, żeby wściekłość rosła w tobie tak długo, aż nie będziesz mogła już z nią iść dalej.
Przeszłam w życiu tyle a teraz jeszcze niepłodność…
Sypie mi się związek, z życia towarzyskiego praktycznie całkowicie się wycofałam,
rodzina traktuje mnie jak psychicznie chorą, mam problemy w pracy i wciąż rosnące obawy, że zostanę zwolniona. Nic w moim życiu nie układa się po mojej myśli, a teraz nawet dziecka nie mogę mieć! Brzmi znajomo? Oczywiście to nie reguła, bo problemy z zajściem w ciążę mają również osoby, którym związek się nie sypie i mają bardzo szczęśliwe okoliczności życiowe. Jednak same starania często powodują trzęsienie ziemi w życiu pary, przywracając raz jedną, raz drugą ścianę na głowę z miesiąca na miesiąc. Serio, trzeba mieć porządny pancerz, żeby to wszystko przetrwać.
Nie zabij mnie, ale znam ten schemat autopsji — Życie mi się wali, a ja w rozpaczy pragnę tylko jednego. Dziecka. Jakby to maleństwo miało rozwiązać wszystkie problemy. Bo życie powaliło mnie na kolana tak, że tylko posiadanie dziecka jest w stanie sprawić, że na nowo poczuję, że panuję nad czymkolwiek. I ja to rozumiem. To, co ja nieśmiało proponuję, szturchając cię uwierającym pytaniem, to posprzątanie życia w miarę możliwości i sprawdzenie, czy wszystko inne w życiu gra jak powinno tu i teraz bez dziecka. Bo pytanie, czy życie może mieć sens bez dziecka to w rzeczywistości pytanie o sens życia ze wszystkim, co w nim jest i wszystkim, czego w nim brak tu i teraz.
Nie odpuszczaj, reorganizuj
Co powiesz na podróż stopem do Indii? Powiedzmy, że się decydujesz, od czego zaczniesz swoją podróż? Proponuję od przygotowań. Dobry, wygodny plecak, płaszcz przeciwdeszczowy, namiot, jedzenie z długim terminem przydatności, latarka, trochę pieniędzy, dostęp do internetu papierowe mapy na wszelki wypadek. To, że po drodze dopadnie cię niejeden deszcz, jest pewne i dobrze o tym wiesz. Jednak decydujesz się na tę nieprzewidywalną podróż, której celem są Indie. Po drodze jednak
bardziej zajmują cię bieżące sprawy takie jak miejsce na nocleg, odpoczynek, zwiedzanie okolicznych atrakcji. Pamiętając, że celem jest konkretny kraj, do którego zmierzasz, korzystasz z atrakcji po drodze. Czasami musisz zmieniać plany, zatrzymać się w jakimś miejscu dłużej niż planowałaś, odpocząć, wyspać się albo się drzeć z bezsilności czekając piątą godzinę na jakikolwiek pojazd w miejscu, którego nie ma nawet na mapie! Hej, czy czujesz już, do czego zmierzam? Zdecydowałaś się na podróż z konkretnym celem i zabezpieczyłaś się na wszystko, co może spotkać cię po drodze. Przecież nie zawracasz z połowy drogi, tylko zatrzymujesz się, żeby się reorganizować. Robisz nowy plan, wkurwiasz się przy okazji, że jest pod górkę, a ty masz kiepskie buty trekkingowe. Ale idziesz dalej.
Umiejętność zatrzymania się i podziwianie widoków to tak naprawdę kwintesencja tej podróży. Nikt nie neguje tego, że dojedziesz ostatecznie do Indii, ale sama wiesz, jak dobrze robi porządna kąpiel w takiej podróży. Wszystko, co zyskasz po drodze, będzie tylko potęgować doznania z osiągnięcia celu. Ostatecznie to Ty będziesz nadawać sens wszystkiemu, co po drodze, pomiędzy i u celu.